Postanowiłam wrócić jeszcze do czasów fotografii analogowej i do Grecji. Tym razem napiszę nieco o części kontynentalnej, bo jest równie ciekawa co wyspy. W końcu to kraj filozofów i można powiedzieć kraj Zeusa i jego świty.
Odwiedziłam te państwo w ramach prezentu na 18-te urodziny, które miałam wkrótce skończyć.
Wyjazd ten był rodzajem obozu zagranicznego.
Byłam pewna jednego, że chcę tam dotrzeć drogą morską, rozpoczynając od portu w Wenecji. Dzięki temu mogłam choćby na chwilę ujrzeć ze statku dawno nie widzianą Katedrę św. Marka i Pałac Dożów.
Myślałam wtedy, że na powrót postawię tam jeszcze raz nogę, ale coś pozmieniali i trafiliśmy do innego portu i już tam nie wróciliśmy.
Ponadto była to świetna okazja przepłynięcia pewnego odcinka Morza Śródziemnego i zobaczenia co niektórych widoczków. W tym wysp takich, jak Korfu (zdjęcie poniżej) i Igumenika. Mówię Wam cudowne wrażenia.
Ponadto była to świetna okazja przepłynięcia pewnego odcinka Morza Śródziemnego i zobaczenia co niektórych widoczków. W tym wysp takich, jak Korfu (zdjęcie poniżej) i Igumenika. Mówię Wam cudowne wrażenia.
W każdym razie sam obóz miał charakter wypoczynku z możliwością dokupienia wycieczek. Oczywiście parę dzieciaków postanowiło ich nie kupować w zamian wykorzystując gotówkę na inne przyjemności, ich strata.
Przyznam się Wam, że wyjazd nie był idealny. Jako niepełnoletni nie mieliśmy za wiele do gadania. Zaraz Wam napiszę dlaczego. Póki, co skupię się oczywiście na plusach.
WYPOCZYNEK
Mieszkaliśmy w przyjemnej miejscowości, o nazwie Theologos. Miasteczko leży w zatoczce Evia otoczonej niższymi wniesieniami górskimi. Zachód słońca był niesamowity. Słońce chowało się za góry, to było dla mnie wówczas coś nowego.
Sam ośrodek składał się z głównego budynku i bangalowów. Ja mieszkałam z trzema koleżankami w domku z widokiem na zatokę, czyli żyć nie umierać.
Jednak był i mały minus. Pomimo że, placówka leżała tuż nad wodą, kąpiele nie były możliwe. Trzeba było zejść po drabince, a fale obijały się wyraźnie o skały co dla nie wprawionego pływaka byłoby ryzykowne.
Jednak był i mały minus. Pomimo że, placówka leżała tuż nad wodą, kąpiele nie były możliwe. Trzeba było zejść po drabince, a fale obijały się wyraźnie o skały co dla nie wprawionego pływaka byłoby ryzykowne.
Owszem była mała plaża w centrum miasteczka, ale opiekunki mało się nami interesowały poza pilnowaniem ciszy nocnej i ani razu nas tam nie zabrały. Jedyne kąpiele jakie odbywałam w czasie całego wyjazdu to, te w jacuzzi na statku (extra sprawa) oraz w basenie na terenie kompleksu.
Jeśli ktoś chciałby zawitać do miasteczka to za dużo się nie wybawi, jeśli tego by oczekiwał. Jest to raczej miejsce dla rodzin z dziećmi albo osób lubiących spokój i ewentualnie jakieś spacery.
Jeśli ktoś chciałby zawitać do miasteczka to za dużo się nie wybawi, jeśli tego by oczekiwał. Jest to raczej miejsce dla rodzin z dziećmi albo osób lubiących spokój i ewentualnie jakieś spacery.
ATENY
W trakcie obozu skorzystałam między innymi z wycieczki do stolicy, czyli oczywiście do Aten.
Objechaliśmy nieco miasto, przejeżdżając obok stadionu olimpijskiego i świątyni Zeusa Olimpijskiego.
Byłam tam tego samego roku, co olimpiada i nawet przywiozłam maskotkę-symbol tej imprezy taką jaką widzicie poniżej na zdjęciu.
Byłam tam tego samego roku, co olimpiada i nawet przywiozłam maskotkę-symbol tej imprezy taką jaką widzicie poniżej na zdjęciu.
Ruszyliśmy zaś na Akropol. Oprócz wartości historyczno-architektonicznych widać było idealnie całe miasto. Zapewne za czasów funkcjonowania tego miejsca, mogli kontrolować co się dzieje wokół nich.
Sam Akropol składa się z kilku budowli. Budowę całego kompleksu zawdzięczamy Peryklesowi.
Zwiedzanie rozpoczyna się od przejścia przez Propyleje, czyli mówiąc kolokwialnie starożytną bramę.
Sam Akropol składa się z kilku budowli. Budowę całego kompleksu zawdzięczamy Peryklesowi.
Zwiedzanie rozpoczyna się od przejścia przez Propyleje, czyli mówiąc kolokwialnie starożytną bramę.
Zaraz po przejściu rzuca się w oczy główna budowla, czyli Partenon- świątynia Ateny. Była nieco w remoncie i jak to czasem zabytki mają, do środka nie można było wejść. Nawet nie dało się dotknąć jednej z kolumn, mówi się trudno.
Świątynia ta została wybudowana w porządku doryckim, a we wnętrzu znajdował się posąg patronki miasta Ateny.
Trzeba przyznać, że cudownie się prezentuje w blasku greckiego słońca, majestatycznie pokazując swoje atuty. Budowniczowie wiedzieli co robią.
Z kolei po lewej stronie nieco z oddali widzimy Kariatydy podtrzymujące część mniejszej świątyni zwanej Erechtejon (porządku jońskiego poświęcona Atenie oraz Posejdonowi).
Tutaj jedna uwaga ode mnie. Wspomniane posągi-kolumny to kopie. Autentyczne znajdują się nieopodal za świątynią Ateny w mini muzeum.
Dlaczego zrobili taką podmiankę trudno powiedzieć. Może ochroniło to je przed kradzieżą albo zniszczeniem.
Tutaj jedna uwaga ode mnie. Wspomniane posągi-kolumny to kopie. Autentyczne znajdują się nieopodal za świątynią Ateny w mini muzeum.
Dlaczego zrobili taką podmiankę trudno powiedzieć. Może ochroniło to je przed kradzieżą albo zniszczeniem.
Kiedy spojrzy się na prawą stronę od Partenonu i pokierujecie wzrok nieco w dół, widać odeon- starożytny teatr Heroda Attyka. Podobno najwspanialszy ze starożytnych odeonów. Podczas Festiwalu ateńskiego odbywają się tutaj liczne koncerty, poza tą imprezą jest on niestety nieczynny.
Widoczna z daleka jest również świątynia Hefajstosa, jak również wzgórze Lykabet z kaplicą św. Jerzego (wstęp dozwolony tylko dla panów).
Właściwie, jak tak spojrzę na zdjęcia starożytnych świątyń i teatrów dochodzę do wniosku, że poza szczegółami w postaci kolumn i zdobień są do siebie bardzo podobne.
KTO BY POMYŚLAŁ
I tutaj muszę wspomnieć o małej ciekawostce. Założę się, że zdarzało Wam się zabrać z wakacji trochę piasku, kamyków i inne elementów przywodzących na myśl nasze wakacje.
Dlatego chciałabym uprzedzić, gdybyście znaleźli się właśnie na Akropolu i zapragnęli wziąć kawałek kamyka to sobie darujcie. Nie będzie to fragment prawdziwej starożytnej budowli.
Dlatego chciałabym uprzedzić, gdybyście znaleźli się właśnie na Akropolu i zapragnęli wziąć kawałek kamyka to sobie darujcie. Nie będzie to fragment prawdziwej starożytnej budowli.
Wiecie jak to wygląda?! Otóż codziennie rano specjalnie w tym celu przywożą trochę kamyków właśnie dla turystów. Opowiedział to jeden z pilotów wycieczek, z którym miałam wykłady na studiach. Sam prawie się na to naciął w początkach swojej pracy i taki kamyk chciał sobie przygarnąć; a pracownicy wtedy zdradzili mu jaka jest prawda.
Ciekawe co nie?!
CO JESZCZE NAM ATENY ZAOFERUJĄ
Potem można zajechać do centrum miasta i zobaczyć zmianę warty przy Pomniku Nieznanego Żołnierza. Bardzo fajnie to wygląda. Z wielką precyzją i skupieniem wykonują swoje zadanie. Żołnierze ubrani są w tradycyjne stroje z pomponami na butach. Wyglądają trochę zabawnie, w tym obuwiu. :)
W pobliżu znajduje się deptak z licznymi sklepikami z pamiątkami. Oczywiście miałam małą przygodę, dobrze że skończyła się uśmiechem.
Otóż, jak to w sklepikach czasem bywa, było niewiele miejsca, a na każdej półeczce to i wo. No i pech chciał, że zahaczyłam się o coś i przewróciłam się razem z paroma pamiątkami z półki. Możecie sobie wyobrazić moje przerażenie w oczach i błędny wzrok czy coś zbiłam. Jak tak, to jak ja za to zapłacę.
Otóż, jak to w sklepikach czasem bywa, było niewiele miejsca, a na każdej półeczce to i wo. No i pech chciał, że zahaczyłam się o coś i przewróciłam się razem z paroma pamiątkami z półki. Możecie sobie wyobrazić moje przerażenie w oczach i błędny wzrok czy coś zbiłam. Jak tak, to jak ja za to zapłacę.
Podleciała sprzedawczyni i zaczęłam ją przepraszać po angielsku, a dalej coś mówiłam do koleżanki już normalnie po polsku. Ku mojemu zaskoczeniu właścicielka sklepu odezwała się do nas w naszym ojczystym języku.
Przedmioty szczęśliwym trafem uszły cało.
Przedmioty szczęśliwym trafem uszły cało.
Natomiast ja zaczęłam opowiadać pani, że szukam prezentu dla mamy, a ona nie biorąc ani grosza dała mi dla niej upominek. Normalnie byłam w szoku, upewniłam się, a ona potwierdziła że daje mi to w prezencie.
Jeszcze nigdy w życiu się z tym nie spotkałam, ani wtedy ani teraz. Szok, nawet teraz jak to wspominam. Może dlatego, że dla niej byłam jeszcze dzieciakiem i to z jej kraju. Kto wie.
Niestety to byłoby na tyle w temacie Aten, nigdzie więcej nas nie zabrali.
CZY WSZYSTKIE METEORY SPADAJĄ Z KOSMOSU
Drugą wycieczką były wymarzone Meteory. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, już tłumaczę. Jest to obszar skał widniejących nad miasteczkiem Kalampaka, gdzie na szczytowych partiach wybudowano klasztory.
Niegdyś zakonnicy, aby dotrzeć wchodzili do czegoś w rodzaju sieci rybackiej i byli windowani liną do góry. Czasem zdarzała się tragedia i jakiś zakonnik ginął.
Bardzo urokliwe miejsce. Kilka klasztorów można zwiedzać. Oczywiście sieć jest zbędna, dotrzecie tam autokarem i po problemie.
Dostępne są między innymi, klasztory Rusana i Varlaam.
Monastyr Varlaam został zbudowany na drugiej co do wielkości skale Meteorów. Pustelnik wspiął się i wybudował trzy kościółki. Potem zmarł i miejsce opustoszało na blisko 200 lat. Oczywiście z czasem wszystko wróciło do życia.
Natomiast o Rusana niewiele wiadomo. Ponoć ruiny znalazło dwóch zakonników i zdecydowali się rozpocząć odbudowę. Ostatecznie jest to klasztor żeński. W środku można zobaczyć freski z tamtego okresu.
Panie, które miały odkryte kolana i ramiona dostały "stylową" spódnicę lub okrycie na ramiona.
Z klasztorów dobywają się modlitwy mnichów, co na pewno tworzy atmosferę tego miejsca.
Cały obszar robi ogromne wrażenie i nie można ich nie zobaczyć, choćby raz w życiu.
DELFY
Oprócz Aten i Meteorów zobaczyliśmy również mistyczne Delfy. Kto był ten wie, że zostały one wybudowane na obszarze górskim. Zasłynęły z historii o kapłance Pyti mającej jakoby przepowiadać przyszłość temu kto u niej się pojawi.
Prawdopodobnie do tego wszystkiego przyczyniały się wydobywające się opary bodajże siarki. Dlatego wyrocznia wpadała w dziwny trans i ludzie mogli uwierzyć jak i ona sama, że na prawdę widzi ich przyszłość.
Co zobaczycie na terenie Delf to ruiny świątyni Apollina, starożytny teatr Dionizosa oraz ówczesny stadion olimpijski. Dodatkowo możecie zajść do muzeum i zobaczyć parę eksponatów.
W świątyni Apollina znajdował się niegdyś złoty posąg tego boga, a ona sama zbudowana była w stylu doryckim.
Natomiast teatr Dionizosa jest jednym z lepiej zachowanych, mógłby nawet zmieścić 5 tysięcy widzów.
Natomiast teatr Dionizosa jest jednym z lepiej zachowanych, mógłby nawet zmieścić 5 tysięcy widzów.
Z kolei na stadionie olimpijskim odbywały się igrzyska pytyjskie, a zwycięzca miał prawo do własnego posągu na terenie tego sanktuarium. Część siedzeń na widowni jest dobrze zachowana reszta już mniej.
Miejsce bardzo ciekawe i malownicze oraz mające w sobie tajemnicę. Jak dla mnie 3 punkt obowiązkowy na liście must to see, zwiedzając Grecję kontynentalną.
Mieliśmy również zobaczyć Kanał Koryncki, ale oczywiście opiekunki sobie go darowały. Szkoda gadać!
Mieliśmy również zobaczyć Kanał Koryncki, ale oczywiście opiekunki sobie go darowały. Szkoda gadać!
Przyznam się, że oglądając te nieliczne zdjęcia wykonane aparatem analogowym zaczynam czuć niedosyt. W końcu w Grecji można zobaczyć znacznie więcej. Poza tym stwierdziłam, że za mało robiłam wtedy zdjęć. Może ograniczała mnie ilość rolek filmu do aparatu albo najzwyczajniej w świecie nie skupiałam na tym, aż tak dużo uwagi.
Obecnie wyznaję zasadę, aby z danego miejsca i chwili czerpać jak najwięcej. Tak samo z fotografiami, lepiej więcej niż za mało.
Na pocieszenie trzeba sobie powiedzieć, że przynajmniej mam powód, aby tam wrócić. :)
Teraz małe pytanko do Was :
Gdybyście mogli przenieść się w przeszłość, gdzie chcielibyście się znaleźć wybierając spośród wymienionych miejsc? Jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz