Półwysep Jukatan (w Meksyku) to region bogaty w pozostałości po cywilizacji Majów oraz w piękno przyrody. Dodatkowo uroku dodaje mu dostęp zarówno do Morza Karaibskiego, jak i Zatoki Meksykańskiej.
Pomimo że, byłam tam tydzień to czuję pewien niedosyt. Nie udało się dobrze poznać tego regionu. Może się tylko mylę i takie poczucie niedosytu to, rzecz normalna. Jednak nazwanie tego relacją byłoby z mojej strony niedomówieniem.
W trakcie pobytu mogłam zobaczyć to, co najważniejsze. Przynajmniej tak myślę.
GRAND PALLADIUM
Przylecieliśmy na lotnisko w Cancun, po czym ruszyliśmy dalej do naszego hotelu. Według mnie sam kompleks hotelowy mógłby pretendować do miana atrakcji.
Został wpleciony w środowisko naturalne. Znajdziecie tam lasy namorzynowe, wszędobylskie iguany, piękną piaszczystą plażę (Playa del Carmen) usłaną palmami. A to tylko przedsmak, tego co oferuje.
Został wpleciony w środowisko naturalne. Znajdziecie tam lasy namorzynowe, wszędobylskie iguany, piękną piaszczystą plażę (Playa del Carmen) usłaną palmami. A to tylko przedsmak, tego co oferuje.
CO ZOBACZYĆ
Położenie hotelu jest dość dogodne. W odległości ok. 20 min znajdują się dość dobrze zachowane pozostałości cywilizacji prekolumbijskiej Majów, w Tulum. Oglądałam je ze strony Morza Karaibskiego, nad którym leży. Ruiny od plaży oddzielone są 12 metrowym klifem. Na tej niewielkiej plaży ze spokojem można zażyć kąpieli wodnej i słonecznej.
Na południe od ruin znajdziecie za to szeroką piaszczystą plażę i szereg drzew palmowych. W samym Tulum nie byłam. Decyzja nie była prosta, gdyż jednocześnie marzyło mi się pływanie z delfinami i zobaczenie ich z bliska. Było to moim marzeniem numer jeden od czasów dzieciństwa.
Zdecydowałam się na tą drugą opcję. Choć dziś, gdy aktualizuję ten wpis (pisałam go w 2015, a zmiany pochodzą z 2019 roku) jestem przeciwniczką ograniczania wolności tych zwierząt i wielu innych. Zostawiam zdjęcia ku pamięci, byście nie korzystali z tych atrakcji.
Potrafię zrozumieć ośrodki, dla zwierząt odratowanych, które nie przeżyłyby na wolności. Natomiast zabieranie zwierząt z ich środowiska naturalnego, dla naszej uciechy, to już inna sprawa.
Zdecydowanie polecam rejsy na oglądanie dzikich delfinów.
Zdecydowałam się na tą drugą opcję. Choć dziś, gdy aktualizuję ten wpis (pisałam go w 2015, a zmiany pochodzą z 2019 roku) jestem przeciwniczką ograniczania wolności tych zwierząt i wielu innych. Zostawiam zdjęcia ku pamięci, byście nie korzystali z tych atrakcji.
Potrafię zrozumieć ośrodki, dla zwierząt odratowanych, które nie przeżyłyby na wolności. Natomiast zabieranie zwierząt z ich środowiska naturalnego, dla naszej uciechy, to już inna sprawa.
Zdecydowanie polecam rejsy na oglądanie dzikich delfinów.
PRZYRODA
Z osobliwości natury na Jukatanie zobaczycie na pewno tzw. cenote. Są to naturalne studnie krasowe w skałach wapiennych.
Wielu przybyłych korzysta z kąpieli i skoków do wody. Podobno woda nie należy do ciepłych, a żyjące tam rybki muskają twoją skórę. Nie jestem wytrawną pływaczką, więc nie skorzystałam. Może kiedyś.
GŁÓWNA ATRAKCJA JUKATANU
Będąc tam nie wyobrażam sobie ominięcia głównej atrakcji turystycznej regionu, czyli kompleksu świątynnego Chichen Itza. Po wejściu zaraz wyłania się piramida Kukulkana, zwana też Zamkiem. W przeszłości było dozwolone wchodzenie po jej stopniach na sama górę. Obecnie obowiązuje zakaz, gdyż turyści nie potrafili uszanować tego skarbu architektury. Wcale mnie to nie dziwi.
Podczas mojego pobytu, po jednej ze stron piramidy wyłonione były wykopaliska archeologiczne (zdaje się dalszej części piramidy).
Ponadto na terenie znajduje się również dawne boisko do gry ceremonialnej pok ta pok. Podobna do koszykówki tyle że "kosz" usytuowano pionowo do kamiennej ściany. Gra polegała na tym, że dwie ekipy próbowały wrzucić piłkę do otworu. Po zakończeniu gry, kapitanowi zwycięskiej drużyny ścinano głowę.
Na boisku panuje wspaniała akustyka, klaskając w dłonie, echo będzie rozbrzmiewać na odległość 500 metrów. W pobliży znajduje się też posąg bożka Chaca moola oraz świątynia czaszek.
Świątynia czaszek to platforma na której wyryto głowy ofiar, stąd nazwa. Nie ma co, wyobraźnia działa. W końcu nie był to tylko wymysł artysty, a świadectwo tego, co działo się naprawdę w tamtych czasach.
Niedaleko znajduje się święte cenote, gdzie podczas odkryć archeologicznych odkryto właśnie wiele kości ludzkich. Znaleziono zarówno szczątki kobiet, mężczyzn, jak i dzieci czy starców. Były to ofiary związane z bogiem deszczu. Dreszcze przechodzą mnie na samą myśl.
Za piramidą przejdziecie też obok świątyni wojowników z szeregiem kolumn.
Podążając jeszcze dalej, dojdziecie do obserwatorium astronomicznego, zwanego el Caracol. Z obserwatorium majańscy astronomowie obserwowali ruch ciał niebieskich i dokonywali różnych pomiarów.
Podążając jeszcze dalej, dojdziecie do obserwatorium astronomicznego, zwanego el Caracol. Z obserwatorium majańscy astronomowie obserwowali ruch ciał niebieskich i dokonywali różnych pomiarów.
ŚWIĄTYNIA WOJOWNIKÓW |
OBSERWATORIUM |
Niestety, nic więcej nie miałam okazji na Jukatanie zobaczyć. W planie były też ruiny Cobe, ale nasza zamówiona taksówka nie dotarła na czas, więc zmuszone byłyśmy zrezygnować. Tego dnia miałyśmy lot powrotny.
Na pamiątkę postanowiłam kupić parę charakterystycznych przedmiotów.
PAMIĄTKI
Nie wyjechałabym bez kapelusza sombrero, który teraz stanowi dekorację na mojej ścianie, drewnianej maski, czy kamiennego kalendarza Majów. Oczywiście w walizce nie zabrakło pocztówek, upominków dla bliskich czy tradycyjnego alkoholu tequili i mezcala- przodka tequili (trunek z robalem w środku - pyszności...żartuję...heh...).
Przy okazji miałam okazję zjeść coś nietypowego dla Europejczyka.
CO ZJADŁAM?
Nieświadomie udało mi się zasmakować w mięsie iguany, choć byłam pewna że to kurczak. Udko z iguany smakowało całkiem dobrze.
Wtedy też poznałam smak mleczka kokosowego i tequili. I to byłoby na tyle z kulinarnych ciekawostek.
Wtedy też poznałam smak mleczka kokosowego i tequili. I to byłoby na tyle z kulinarnych ciekawostek.
GDZIE MNIE NIE BYŁO
Tak, jak wspomniałam wcześniej nie udało mi się zobaczyć ruin w Cobe. Wśród gąszczu dżungli mieści się piramida schodkowa. Ze zdjęć widziałam, ze jest bardziej zaniedbana, za to bez obaw można na nią wejść i pooglądać widoki.
Możecie ruszyć jeszcze do Meridy, stolicy Jukatanu lub do Uxmal. Merida to kolonialne miasteczko z urokliwymi uliczkami. Za to Uxmal to kompleks archeologiczny leżący na wzgórzach, więc zapewne widoki niesamowite po wejściu na tamtejszą piramidę.
Organizowane są również rejsy na pobliską wyspę Cozumel. Wyspa to raj dla miłośników nurkowania i dla wielu miejsce zawierania związków małżeńskich przez młode pary. Po zdjęciach widać, że to całkiem przyjemna karaibska wysepka.
Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się uzupełnić braki z tego regionu i zobaczyć cuda pozostałej części Meksyku.
A Wy Kochani, które miejsca odwiedzilibyście na Jukatanie?
Meksyk jest jednym z moich największych podróżniczych marzeń, więc strasznie Ci zazdroszczę tego wyjazdu! :) Im więcej patrzę na te zdjęcia i im więcej czytam Twoich relacji tym bardziej mam ochotę zapakować plecak i po prostu lecieć... ale na razie czekają na mnie inne kierunki. :) Za 3 tygodnie cel -> Maroko! Pozdrawiam! P.S. Wpadnij do mnie na bloga - aktualnie uzupełniam relację z wypadu do Wenecji, więc w ciągu kilku najbliższych dni będzie bardzo inspirująco. :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać, gdybym mogła byłabym w podróży prawie cały rok. Wiadomo wszystko zależy od możliwości i wielu wyrzeczeń w ciągu całego roku moich, a w przeszłości mojej mamy. Oczywiście wpadłam z wizytą na twojego bloga.
UsuńPrzepiękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać :) Zresztą tam chyba brzydkie zdjęcia nie mogą wyjść hehe
Usuń