Tym razem postanowiłam wymienić w ramach cyklu postów o Hiszpanii; 10 powodów dla których trzeba zobaczyć ten kraj.
Oczywiście można by uzbierać większą liczbę uzasadnień, ale postanowiłam wymienić te w pierwszej czołówce.
Na same wspomnienie mam ochotę wskoczyć do samolotu i tam znowu polecieć; aby wzbogacić się o nowe doświadczenia i miejsca.
Podana poniżej lista to jedynie przedsmak tego co, pojawi się jeszcze na blogu i wstęp, który powinien pojawić się jeszcze przed postem o San Sebastian przeczytasz tutaj
W takim razie nie przedłużając zapraszam do zapoznania się z listą. Kolejność jest przypadkowa.
1. Słońce przez większą część roku. To jest to za czym tęsknię, kiedy u nas w Polsce zamiast pięknego nieba i Słońca widać szereg chmur.
2. Dostęp do ciepłego Morza Śródziemnego. Oj tak, wejść do wody bez obaw, że doznam szoku termicznego, jak nad naszym Bałtykiem to jest to.
3. Cudowne przykłady architektury. Patrząc na nie jeden budynek doświadczałam na każdym kroku majstersztyku ich twórców. Pomyśleć, ile pracy ich to kosztowało i to jeszcze w czasach bez współczesnych sprzętów i maszyn. To zadziwia mnie za każdym razem.
4. Zapierające widoki. Każde miejsce/miasto ma swoje punkty widokowe i nigdy jeszcze nie zawiodłam się kierując się właśnie tam. To dla mnie prawie, jak oddech świeżego powietrza.
5. Cudeńka Gaudiego. Mam tutaj oczywiście na myśli Barcelonę z Sagrada Familia, Parkiem Güela na czele. To coś na pograniczu baśni i natury. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale trudno znaleźć inne słowa adekwatne, do tego jakie odczucia we mnie budzą.
6. Język hiszpański bynajmniej dla mnie miłośniczki tego języka. Uwielbiam go słuchać zwłaszcza na żywo. Jeśli chodzi o naukę to sama siebie nie rozumiem. Mam porywy, że się uczę, a potem przerwa i tak na zmianę.
Więcej rozumiem, co mówią niż gdybym miała sama się wypowiedzieć; poza podstawowymi zwrotami. Kiedy byłam w Hiszpanii i miałam okazję spróbować swoich sił, to miałam z tego ogromną satysfakcję.
Pora pomyśleć nad powrotem do nauki tego języka. Szkoda żeby, to czego się uczyłam odeszło w zapomnienie.
7. Miniatura Maroka. Może co niektórzy się domyślają, że mam na myśli Granadę. Niezmiernie fascynujące świadectwo pobytu Maurów na tych terenach w dawnych wiekach.
Zakochałam się w stylu mudejar ukazujący niesamowitą szczegółowość w detalach. Powstały z połączenia elementów islamskich z chrześcijańskimi (konkretnie romańskich i gotyckich).
8. Jedzenie. Można przebierać, ale ja zakochałam się w tamtejszych kanapkach z szynką dojrzewającą serrano (którą i w Polsce teraz zastaniecie), miodzie pomarańczowym (u nas jeszcze nie spotkałam), kalmarach i na koniec w churros- smażonych paluszków z ciasta.
9. Wino Rioja i Sangria. Zresztą uwielbiam smakować różne, więc nie ma zaskoczenia, że wina znalazły się na liście. Sangria najlepiej z lodem w wysokiej szklance, smakowo trochę jak soczek, ale za to pyszny (uwaga na podróbki w Polsce, bo to nie to samo).
10. Flamenco. To tutaj się zrodziło i nie ma nic lepszego, jak pokaz na żywo w "jaskiniach " dzielnicy Albaicin w Granadzie.
I tak zabrnęliśmy do końca, który tak na prawdę nim nie jest. Jednakże zdążę jeszcze przedstawić Wam inne wspaniałe miejsca, które warte są do umiejscowienia na liście jako punkt 11, 12,....itd. w następnych wpisach o Hiszpanii. Nic dodać, nic ująć.
Czy z podanych punktów coś Was najbardziej zaciekawiło? A co z kolei umieścilibyście jak punkt pierwszy na liście, gdyby kolejność nie byłaby przypadkowa?
5. Cudeńka Gaudiego. Mam tutaj oczywiście na myśli Barcelonę z Sagrada Familia, Parkiem Güela na czele. To coś na pograniczu baśni i natury. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale trudno znaleźć inne słowa adekwatne, do tego jakie odczucia we mnie budzą.
6. Język hiszpański bynajmniej dla mnie miłośniczki tego języka. Uwielbiam go słuchać zwłaszcza na żywo. Jeśli chodzi o naukę to sama siebie nie rozumiem. Mam porywy, że się uczę, a potem przerwa i tak na zmianę.
Więcej rozumiem, co mówią niż gdybym miała sama się wypowiedzieć; poza podstawowymi zwrotami. Kiedy byłam w Hiszpanii i miałam okazję spróbować swoich sił, to miałam z tego ogromną satysfakcję.
Pora pomyśleć nad powrotem do nauki tego języka. Szkoda żeby, to czego się uczyłam odeszło w zapomnienie.
7. Miniatura Maroka. Może co niektórzy się domyślają, że mam na myśli Granadę. Niezmiernie fascynujące świadectwo pobytu Maurów na tych terenach w dawnych wiekach.
Zakochałam się w stylu mudejar ukazujący niesamowitą szczegółowość w detalach. Powstały z połączenia elementów islamskich z chrześcijańskimi (konkretnie romańskich i gotyckich).
8. Jedzenie. Można przebierać, ale ja zakochałam się w tamtejszych kanapkach z szynką dojrzewającą serrano (którą i w Polsce teraz zastaniecie), miodzie pomarańczowym (u nas jeszcze nie spotkałam), kalmarach i na koniec w churros- smażonych paluszków z ciasta.
9. Wino Rioja i Sangria. Zresztą uwielbiam smakować różne, więc nie ma zaskoczenia, że wina znalazły się na liście. Sangria najlepiej z lodem w wysokiej szklance, smakowo trochę jak soczek, ale za to pyszny (uwaga na podróbki w Polsce, bo to nie to samo).
10. Flamenco. To tutaj się zrodziło i nie ma nic lepszego, jak pokaz na żywo w "jaskiniach " dzielnicy Albaicin w Granadzie.
I tak zabrnęliśmy do końca, który tak na prawdę nim nie jest. Jednakże zdążę jeszcze przedstawić Wam inne wspaniałe miejsca, które warte są do umiejscowienia na liście jako punkt 11, 12,....itd. w następnych wpisach o Hiszpanii. Nic dodać, nic ująć.
Czy z podanych punktów coś Was najbardziej zaciekawiło? A co z kolei umieścilibyście jak punkt pierwszy na liście, gdyby kolejność nie byłaby przypadkowa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz