Kolejnym miastem na mapie Kuby jest Cienfuegos. Nazywane przez wielu perłą kolonialną wyspy. To ciekawe miasto, ale czy taka z niego perła to mogłabym nieco z tym polemizować. Ma swoje mocne punkty, ale wielkiego zachwytu nie doświadczyłam.
Cienfuegos powstało na południowo-centralnym regionie wyspy przy Zatoce Cienfuegos, łącząc się swoimi wodami z Morzem Karaibskim. Kiedyś stanowiło jedno z centrów produkcji cukru, tytoniu i kawy.
Miasto było tworzone według regularnej siatki geometrycznej; które miało w odpowiedni sposób odzwierciedlać istniejące wtedy trendy z ujęciem w planie przestrzeni społecznej.
PARK JOSE MARTI
W tym przypadku przestrzeń ta koncentrowała się w Parku Jose Marti. Wokół niego mamy zarówno budynki rządowe, jak i kościół czy Teatr Terry`ego. W punkcie centralnym postawiono pomnik Marti`ego, a na posadzce z kafelków utworzono różę wiatrów.
TEATR TERRY`EGO
Do teatru udało się wejść. XIX-wieczny budynek ma swój klimacik. Odbywają się tutaj występy, jakieś warsztaty etc. Podobno występowała tutaj Maryla Rodowicz, ale ciężko było znaleźć tego potwierdzenie.
DEPTAK, RESTAURACJE I LOKALESI
Tuż w pobliżu znajduje się główny deptak z licznymi restauracjami dla turystów, paroma straganami. Wśród tych restauracji znalazł się również bar szybkiej obsługi El Rapido, gdzie stołowali się miejscowi. Postanowiliśmy zbierać doświadczenia i do nich dołączyć.
Były lekkie obawy, czy się nie zatrujemy, ale okazały się one bezpodstawne. Zamówiliśmy po małej pizzy, która choć nie była zbyt smaczna wystarczyła, aby się posilić. Zresztą kosztowała nas bodajże 1peso, gdzie w restauracji dla podróżnych obiad kosztowałby nas jakieś 10peso.
Dochodząc do samego końca dociera się do głównej arterii. Na samym środku stworzono deptak, na którym wita nas posąg najlepszego piosenkarza i jednocześnie kompozytora Benny`ego More`a. Korzystał on z zasobów muzyki afrykańskiej,kubańskiej i poniekąd hiszpańskiej.
Natomiast wracając na deptak i skręcając w jedną z uliczek dotrzecie do zatoki. Miejsce niezbyt zadbane, a molo błaga o pomstę do nieba i aż strach było na niego wejść. Oczywiście nie obyło się bez śledzącego nasz naganiacza do podwózki bryczką, ale nam wystarczyły własne nogi.
W pobliżu mola znajdowała się piękna kolonialna rezydencja pomalowana w kolorze chabrowym oraz wielkie dziwne drzewo, które okazało się figowcem, o czym dowiedziałam się rok później.
PALACIO DE VALLE
Później oddaliliśmy się od centrum i dotarliśmy do gwiazdy tego miasta, czyli Rezydencji Palacio de Valle, która bardzo swą elewacją przypominała elementy zaczerpnięte z Andaluzjii i jej zdobień w stylu mudejar.
Obecnie mieści się tutaj restauracja, odbywają się różne imprezy oraz pełni funkcję muzeum. Jednakże niegdyś w jej wnętrzu działało kasyno. Rewolucja zakończyła ten proceder.
Na samej górze rozpościera się widok na zatokę i można coś sobie zamówić w barze.
Nie jedni wybraliby to miasto jako ulubione, ale moje serce jednak zdobył Trynidad. Niemniej jednak warto odwiedzić i to miasto.
Które Wam bardziej przypadłoby do gustu?
Nie jedni wybraliby to miasto jako ulubione, ale moje serce jednak zdobył Trynidad. Niemniej jednak warto odwiedzić i to miasto.
Które Wam bardziej przypadłoby do gustu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz