niedziela, 29 kwietnia 2018

PSY AMERYKI POŁUDNIOWEJ NA 12 FOTOGRAFIACH


Nie wiem, czy wiecie, ale straszna ze mnie miłośniczka psów. Dla mnie nieistotne jest to ,czy pies jest rasowy, czy to zwykły kundelek. Piszę to, gdyż podczas pobytu w Ameryce Południowej najbardziej bolał mnie widok właśnie wszędobylskich psów, głównie bezdomnych. To im właśnie chcę poświęcić dzisiejszy post.

Napotkałam mniej lub bardziej zaniedbane i wygłodniałe psy. Strasznie było mi ich szkoda. Odniosłam wrażenie, że ludzie za bardzo nie zwracali na nie uwagi.

Być może niektóre z nich miały swoich właścicieli, ale szczerze w to wątpię. Miałam ochotę je wszystkie zabrać ze sobą. Jednak z wiadomych względów nie mogłam tego zrobić. Ciekawe, czy funkcjonują tam schroniska dla zwierząt?! Chociaż zważywszy na ich ilość na ulicach, to wręcz jestem pewna, że takich instytucji w takich krajach nie ma.

Zapraszam Was teraz do obejrzenia zdjęć okraszonych krótkim opisem.

CHILE

 




Pierwszy piesek, którego miałam okazję widzieć miał swojego właściciela. Leżał sobie na głównym deptaku Santiago de Chile pod skromnym straganem i spał. Dobrze, że w pobliżu nie zabrakło miseczki do jedzenia i picia.

Następne zetknięcie z realiami psiego życia było na Wzgórzu San Cristobal. Z początku miałam małe obawy, czy mijane psy nie będą agresywne, ale nie. Grzecznie wylegiwały się i nie miały nic przeciwko małemu głaskanku.



Następnego dnia udajemy się do San Pedro de Atacama. Tutaj na ulicach było tych psów już więcej. Nie wyglądały o dziwo na wychudzone. Może po prostu turyści je dokarmiają albo "ukradną" kęska z resztek po jedzeniu w pobliżu jakiegoś lokalu. Któż to wie.


Z kolei, kiedy wyruszyliśmy w teren, spotykamy słodkiego psa leżącego w pobliżu grillujących się szaszłyków z mięsa lamy. W tym przypadku był to chyba pies właścicieli, bo miał bardzo zadbaną sierść. Oczywiście mu też "skapło" się trochę mięska z mojego szaszłyka. Wiedział kochany, gdzie się ulokować.


Kiedy żegnałam się z Chile przy granicy pojawiła się całkiem spora zgraja. Były dwa psy, które zaczęły ze sobą walczyć. Trochę się wystraszyłam, ale na szczęście po chwili przestały i młodszy pies sobie odpuścił. Inne natomiast patrzyły swoimi oczkami, aby im coś dać do jedzenia. Biedne. Niestety nie mam zdjęcia, ale nie mogłam o nich nie wspomnieć.





BOLIWIA



W Boliwii nie jest inaczej. Tutaj też widać na ulicach bezdomne psy. Mniej z pewnością rzucają się w oczy w większych miastach. Przy natężeniu ruchu w La Paz mniemam, że ciężko byłoby im przeżyć. Natomiast na peryferiach i mniejszych miastach to już inaczej.

Psy pojawiły się na lokalnym targu w Uyuni. Widać było, że szukają pożywienia.


Gdy poszliśmy na kawę w pobliżu chodził też jeden kudłacz, który po chwili zbliżył się do nas. Koleżanka podleciała po ciasteczka, ja pilnowałam, aby nigdzie sobie nie poszedł. Biedny miał kołtuny ze swojej sierści, aż żal ściskał na ten widok.

Po chwili dałyśmy mu ciasteczka, a on szybko zjadł. Potem nalałam mu wody, ale jakoś nie miał ochoty. Pogłaskałam go czule i zrobiłam pamiątkowe zdjęcie. Moja rodzina już wie, że jak wracam z wyjazdu to zawsze mam zdjęcia zwierzaków, w tym psów. Choć wiem, że tym im w niczym nie pomogę. 


W drodze do Tiahuanaco zatrzymaliśmy się na trasie z widokiem na Altiplano. Gdy odwróciłam się w drugą stronę, zauważyłam, że idzie do nas kilka psów. Te były mocno wychudzone. Mówię Wam strasznie było mi przykro. Pierwsze z nich przeszły dalej, ale ostatni z opuszczonym łebkiem skierował się w moją stronę i położył się przy nogach. Nie mieliśmy mu w co nalać wody, ale dostał bułeczkę, którą szybciutko zjadł. Kolejny raz serce się krajało.


Na prawdę nie rozumiem, jak mieszkańcy tych krajów mogą być tak obojętni.




PERU




W Peru było ich niezgoła dużo mniej. Przynajmniej w miejscach, w których byłam. Dlatego nie wątpię, że i tutaj występuje podobny problem.

Na pewno było kilka w pobliżu takiej restauracyjki, gdzie miałam okazję skosztować świnki morskiej. Oddałam, wtedy większość mięsa psom kręcącym się w pobliżu. Niech sobie zjedzą, a co!


Znalazł się też słodki szczeniak w pobliżu Świątyni Qenqo. Siedział sobie grzecznie przy ścieżce. Najchętniej bym wzięła pod pachę ze sobą i prosto do Polski,heh. Sami zobaczcie, czy nie słodki?!


Tak przebrnęliśmy przez 12 fotografii. Może ktoś powie, że mało, ale dla mnie są to bardzo znaczące zdjęcia. Pokazują problem, jaki tam występuje.

Peru, Boliwia i Chile to różne kraje pod wieloma względami. Jednakże psy są wszędzie takie same. Bezbronne i zdane na człowieka, który nie do końca przejmuje się niestety jego losem. Może mój post nic nie zmieni, ale mam nadzieję, że chociaż zwróci uwagę na problem bezdomnych psów w tamtej części świata. A Was zachęcam do adoptowania psów ze schronisk zamiast kupowania nowego. Bądźcie pewni, że nie jeden raz Wam się odwdzięczy machaniem ogona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz